Kredyty we frankach szwajcarskich to temat, który od lat budzi ogromne emocje i stanowi jedno z największych wyzwań dla polskiego sektora bankowego i tysięcy rodzin. W tym artykule dogłębnie analizuję fenomen kredytów frankowych, tłumacząc ich historyczną popularność, przyczyny obecnych problemów oraz aktualną sytuację prawną kredytobiorców, odpowiadając na pytanie, czy takie zobowiązanie kiedykolwiek się opłacało.
Kredyt we frankach to pułapka finansowa, której dziś nie da się już zaciągnąć.
- Obecnie żaden bank w Polsce nie oferuje kredytów hipotecznych w CHF dla nowych klientów.
- Głównym problemem stał się gwałtowny wzrost kursu franka, który wielokrotnie podniósł wysokość rat i salda zadłużenia.
- Sądy, opierając się na orzecznictwie TSUE, masowo unieważniają umowy kredytowe z powodu zawartych w nich klauzul abuzywnych.
- Ponad 95% spraw sądowych kończy się wygraną kredytobiorców, co często prowadzi do rozliczenia, w którym kredyt staje się darmowy.
- Banki proponują ugody, jednak są one zazwyczaj znacznie mniej korzystne finansowo niż wyrok unieważniający umowę.
Skąd wziął się problem z frankiem? Krótka historia wielkiego ryzyka
Patrząc wstecz, lata 2006-2008 to okres, w którym kredyty hipoteczne denominowane lub indeksowane do franka szwajcarskiego (CHF) cieszyły się w Polsce ogromną popularnością. Pamiętam, jak wielu moich klientów i znajomych rozważało tę opcję, zachęconych pozornie atrakcyjnymi warunkami. Kluczowym czynnikiem była wówczas stabilna i niska wartość franka, oscylująca w granicach 2,00-2,50 PLN. To sprawiało, że kwota kredytu w przeliczeniu na złotówki wydawała się znacznie niższa niż w przypadku kredytu złotowego.
Co więcej, stopy procentowe w Szwajcarii były w tym czasie wyraźnie niższe niż w Polsce. To bezpośrednio przekładało się na niższe oprocentowanie kredytów frankowych, a co za tym idzie na iluzorycznie niższe raty miesięczne. Dla wielu Polaków, marzących o własnym mieszkaniu, była to kusząca propozycja, która wydawała się znacznie bardziej dostępna niż droższe kredyty w PLN. Niestety, jak się później okazało, ta pozorna oszczędność niosła ze sobą gigantyczne, ukryte ryzyko walutowe, o którym banki nie informowały w wystarczający sposób.
Punktem zwrotnym, który na zawsze zmienił sytuację "frankowiczów", był tak zwany "czarny czwartek" w styczniu 2015 roku. To wtedy Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) podjął decyzję o uwolnieniu kursu franka szwajcarskiego od sztywnego powiązania z euro. Efekt był natychmiastowy i dramatyczny: kurs CHF gwałtownie poszybował w górę, osiągając poziomy, które dla wielu były niewyobrażalne. To wydarzenie w pełni zmaterializowało ryzyko kursowe, o którym wcześniej jedynie teoretyzowano. W ciągu kilku godzin raty kredytów frankowych wzrosły o kilkadziesiąt procent, a saldo zadłużenia, zamiast maleć, wręcz eksplodowało. To był moment, w którym iluzja taniego kredytu prysła, a tysiące rodzin stanęły w obliczu poważnych problemów finansowych.

Czy dzisiaj można wziąć kredyt we frankach i co mówią przepisy
Odpowiadając na to pytanie jednoznacznie: nie, dzisiaj nie można zaciągnąć kredytu hipotecznego we frankach szwajcarskich. Jest to bezpośredni efekt wprowadzenia przez Komisję Nadzoru Finansowego (KNF) Rekomendacji S. Ten dokument skutecznie zablokował udzielanie kredytów walutowych osobom, które nie uzyskują stałych dochodów w danej walucie. Po doświadczeniach z kredytami frankowymi i ich katastrofalnymi skutkami, regulatorzy uznali, że ryzyko walutowe jest zbyt duże dla przeciętnego kredytobiorcy, który zarabia w złotówkach.
Jeśli jednak ktoś zarabia w innej walucie obcej, na przykład w euro (EUR) czy dolarach amerykańskich (USD), wciąż istnieje możliwość zaciągnięcia kredytu w tej walucie. Warunki są jednak bardzo restrykcyjne:
- Stały dochód w walucie kredytu: To absolutna podstawa. Banki wymagają udokumentowania regularnych wpływów w walucie, w której ma być udzielony kredyt.
- Stabilność zatrudnienia: Podobnie jak w przypadku kredytów złotowych, banki oceniają stabilność zatrudnienia i zdolność kredytową.
- Wysoka zdolność kredytowa: Ze względu na dodatkowe ryzyko walutowe, banki mogą stosować bardziej konserwatywne podejście do oceny zdolności.
- Zabezpieczenia: Standardowo wymagane jest zabezpieczenie hipoteczne na nieruchomości.
Na czym polegała pułapka kredytu frankowego
Pułapka kredytu frankowego była wielowymiarowa, ale jej rdzeń sprowadzał się do jednego: niekontrolowanego wzrostu kursu waluty. Kiedy kurs CHF poszybował z poziomu około 2,50 PLN do ponad 4,00 PLN, a okresowo nawet powyżej 5,00 PLN, finanse kredytobiorców zostały zdruzgotane. Miało to dwa główne, katastrofalne skutki. Po pierwsze, miesięczna rata kredytu, która początkowo wydawała się niska, drastycznie wzrosła, często o kilkadziesiąt, a nawet sto procent. Po drugie, i to jest najbardziej paradoksalne, mimo regularnych wpłat przez wiele lat, saldo zadłużenia w przeliczeniu na złotówki często przewyższało kwotę pierwotnie pożyczoną. Ludzie spłacali kredyt, a ich dług zamiast maleć, rósł. To był dla wielu szok i poczucie głębokiej niesprawiedliwości.
Kluczowym elementem, który pozwolił "frankowiczom" walczyć o swoje prawa, okazały się tak zwane klauzule abuzywne, czyli niedozwolone postanowienia umowne. W kontekście umów frankowych dotyczyły one głównie nieuczciwych i nietransparentnych mechanizmów przeliczania kwoty kredytu i rat na podstawie wewnętrznych tabel kursowych banku. Banki arbitralnie ustalały kursy kupna i sprzedaży franka, często z szerokim spreadem, co pozwalało im zarabiać dodatkowo na każdej transakcji, bez realnej kontroli ze strony klienta. To właśnie te klauzule, naruszające dobre obyczaje i rażąco godzące w interesy konsumentów, stały się podstawą do masowego unieważniania umów w sądach.
Stosowanie przez bank własnych tabel kursowych do przeliczania zobowiązań kredytowych, bez jasnych i obiektywnych kryteriów ustalania tych kursów, było sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszało interesy konsumenta, dając bankowi jednostronną możliwość kształtowania wysokości zobowiązania.
Jak frankowicze wygrywają dziś w sądach
Obecna sytuacja prawna "frankowiczów" jest dla nich niezwykle korzystna, a to dzięki dominującej, pro-konsumenckiej linii orzeczniczej, która ukształtowała się pod wpływem wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Moje doświadczenie i dostępne statystyki jasno pokazują, że ponad 95% spraw sądowych kończy się wygraną klientów. Sądy konsekwentnie uznają, że umowy kredytów frankowych zawierają klauzule abuzywne, co prowadzi do ich unieważnienia lub "odfrankowienia".
W sądach najczęściej spotykamy się z dwoma głównymi rozstrzygnięciami:
| Cecha | Unieważnienie umowy | Odfrankowienie |
|---|---|---|
| Skutek prawny | Umowa jest traktowana jako nigdy niezawarta. | Umowa pozostaje w mocy, ale staje się kredytem złotowym z oprocentowaniem LIBOR/SARON. |
| Rozliczenie z bankiem | Bank zwraca wszystkie wpłacone raty, prowizje i opłaty. Kredytobiorca zwraca bankowi nominalnie pożyczony kapitał w PLN. | Bank zwraca nadpłacone raty wynikające z przeliczenia na PLN. Kredytobiorca kontynuuje spłatę w PLN. |
| Korzyść dla klienta | Największa. Kredyt staje się darmowy (bez odsetek i marży banku). Często klient otrzymuje dużą sumę zwrotu. | Mniejsza. Klient odzyskuje część pieniędzy, ale nadal spłaca kredyt z odsetkami. |
Obecnie standardem i rozwiązaniem znacznie korzystniejszym dla kredytobiorcy jest unieważnienie umowy. To właśnie ono przynosi największe korzyści finansowe.
Po prawomocnym unieważnieniu umowy, rozliczenie z bankiem przebiega według tak zwanej zasady dwóch kondykcji. Wygląda to następująco:
- Bank musi zwrócić klientowi sumę wszystkich wpłaconych rat, prowizji i opłat, niezależnie od tego, czy były one w złotówkach czy przeliczane z franków.
- Kredytobiorca musi zwrócić bankowi wyłącznie pożyczony kapitał w nominalnej kwocie w PLN, czyli dokładnie tyle, ile bank faktycznie wypłacił mu na początku.
- W efekcie takiego rozliczenia kredyt staje się darmowy, ponieważ klient nie płaci bankowi żadnych odsetek ani marży. Jeśli suma wpłaconych rat przewyższa pożyczony kapitał, to bank musi zwrócić klientowi różnicę.
W obliczu masowych wygranych w sądach, banki zaczęły proponować "frankowiczom" ugody. Ich typowy mechanizm polega na przewalutowaniu kredytu na złotówki, tak jakby od początku był on kredytem złotowym, z oprocentowaniem opartym na stawce WIBOR (obecnie WIRON). Choć ugoda jest rozwiązaniem szybszym i pozwala uniknąć stresu związanego z procesem sądowym, z mojej perspektywy i analizy większości przypadków, jest ona zazwyczaj znacznie mniej korzystna finansowo niż unieważnienie umowy w sądzie. Kredytobiorca, decydując się na ugodę, rezygnuje z możliwości odzyskania znacznie większych kwot i uwolnienia się od całego zobowiązania.
Przeczytaj również: Który bank nie sprawdza KRD? Odkryj tajemnice kredytów bez weryfikacji
Najważniejsze lekcje i Twoje następne kroki
Mam nadzieję, że ten artykuł dostarczył Państwu kompleksowego obrazu fenomenu kredytów frankowych, rozwiewając wątpliwości co do ich opłacalności i wyjaśniając, dlaczego stały się tak poważnym problemem. Jak widać, historia kredytów w CHF to przestrogą, która uczy nas o ryzyku walutowym i znaczeniu świadomych decyzji finansowych. Dziś, na szczęście, sytuacja prawna "frankowiczów" jest znacznie korzystniejsza, otwierając drogę do sprawiedliwego rozliczenia z bankami.
- Kredyty frankowe to zamknięty rozdział: Obecnie nie ma możliwości zaciągnięcia kredytu hipotecznego w CHF, a Rekomendacja S KNF skutecznie chroni rynek przed podobnymi produktami.
- Ryzyko walutowe zmaterializowało się: Gwałtowny wzrost kursu franka po 2015 roku pokazał, jak iluzoryczna była początkowa "oszczędność" i jak destrukcyjny może być brak odpowiedniego zabezpieczenia.
- Sądy stoją po stronie konsumentów: Ponad 95% spraw kończy się wygraną kredytobiorców, a unieważnienie umowy jest najkorzystniejszym rozwiązaniem, prowadzącym do "darmowego" kredytu.
- Ugody bankowe to kompromis: Choć szybsze, zazwyczaj są mniej korzystne finansowo niż droga sądowa, która oferuje pełne unieważnienie zobowiązania.
Z mojego doświadczenia wynika, że wielu kredytobiorców zbyt długo zwlekało z podjęciem działań, obawiając się kosztów i złożoności procesu sądowego. Chcę podkreślić, że czas działa na korzyść tych, którzy podejmują decyzje. Nie warto trwać w niekorzystnym zobowiązaniu, gdy istnieją realne drogi wyjścia, a orzecznictwo jest tak jednoznacznie pro-konsumenckie. Kluczowe jest, aby nie bać się szukać profesjonalnej pomocy.
A jakie są Państwa przemyślenia na temat kredytów frankowych? Czy znacie kogoś, kto przeszedł przez ten proces? Podzielcie się swoimi historiami i opiniami w komentarzach poniżej!
